No cóż, rejs dokoła Majorki już za nami , czyli wakacje, wakacje i po wakacjach… Dookoła Majorki to chyba za dużo powiedziane, opłynęliśmy południowe i zachodnie wybrzeże tej przepięknej wyspy .
Ale upał!!! Tak, jak to na Majorce temperatury sięgały 40°C. Noce na kotwicy przynosiły miłe ochłodzenie, a dnie rozpoczynała kąpiel w morzu!
Nie przypadkowo jacht jaki wybraliśmy to luksusowy katamaran Lagoon 420 – Alexia. Przestrzenny salon i kokpit to miejsca gdzie spędzaliśmy najwięcej czasu wszyscy razem.
Cztery obszerne kabiny z oddzielnymi łazienkami i prysznicami pozwalały natomiast na zachowanie intymności. Doskonale sprawdzały się też w roli kryjówek podczas zabawy w chowanego… Ta wyprawa była bowiem rejsem typowo rodzinnym, a prawie połowę załogi stanowili 5 i 7 latkowie!
Oprócz przestrzeni, nasz jacht – Alexia, katamaran Lagoon 420 dawał nam też pełne poczucie bezpieczeństwa.
Tych wakacji szybko nie zapomnimy!
Piękne plaże Majorki i przejżysta woda doskonale zastępowały najnowocześniejsze place zabaw. Pływanie, bądź jego nauka, wylegiwanie na materacu, snorkeling i inne zabawy w wodzie zabierały nam większość czasu… (ale zawsze znalazła się chwila na pomalowanie paznokci, każdego w innym kolorze oczywiście). Budowaliśmy też zamki na piasku!
Naszą przygodę pod żaglami rozpoczęliśmy w S’Arenal. Tutaj za dużo nie zobaczyliśmy, nie byliśmy w stanie odejść zbyt daleko od basenu w centrum mariny…
Po kilku godzinach żeglowania (no przecież postawiliśmy żagiel, nawet dwa, choć fakt tylko na chwilę…) dotarliśmy do przepięknego i klimatycznego Colonia de Sant Jordi.
Dzieci były zachwycone hiszpańskim słońcem, czystą wodą Morza Śródziemnego i czasem spędzonym z rodzicami. Szczęśliwe dzieci to szczęśliwi rodzice…. a do tego kolacja z lokalnymi rarytasami na talerzach…. Bezcenne!
Jacht jako środek transportu daje wspaniałe możliwości. Podczas naszego rejsu wzdłuż wybrzeży Majorki zatrzymywaliśmy się w wielu pięknych zatoczkach i korzystali z uroków najdzikszych plaż.
W końcu urokliwe Cala D’Or… Zatrzymaliśmy się tutaj na dłużej…
Plaże, słońce, piękne miasteczko…. a do tego bary ze słynnym Mohito (również w wersji virgin), które piliśmy z wielkich glinianych kufli przez słomki o długości metra!
To tutaj dzieciaki rozkręciły imprezę w irlandzkim pubie, bo podobała im się muzyka w wykonaniu zespołu Rock’n’Trio.
Następnego dnia czekała kolejna niespodzianka – skuter wodny! Adrenalina znów poszła w górę!
Cala Gran, Caló des Coral, Cala Ferrera i jeszcze kilka innych plaż po drodze do Porto Colomn to te, których krajobrazy mieliśmy szanse zobaczyć z bliska.
Nie można też nie wspomnieć o wizycie w zapierających dech w piersiach, stworzonych przez naturę jaskiniach w Porto Cristo. Po tej wycieczce nikt nie spojrzy tak samo na stalagmity i stalaktyty w naszej rodzimej Jaskini Raj…
Na pokładzie mieliśmy instruktora nurkowania! I sprzęt nurkowy też! Mieliśmy więc szansę poznać elementy tego sportu. Pomimo tego, że udało nam się zejść pod wodę o zwiedzaniu świata podwodnego trudno mówić. Koncentrowaliśmy się raczej na… oddychaniu.
I znów s’Arenal, i basen w marinie. Mogłoby się wydawać, że to dopiero początek naszego rejsu morskiego…
Będziemy tam wracać wspomnieniami i dzięki galerii zdjęć jaką i z Wami się dzielimy.